Czwarta niedziela Wielkiego Postu, zwana jest Niedzielą Laetare. Nazwa ta pochodzi od pierwszych słów antyfony, którą Kościół tego dnia wyśpiewuje razem z wiernymi: Laetare Ierusalem: et conventum facite omnes qui diligitis eam: gaudete cum laetitia, gui in tristitia fuistis: ut exsultetis, et satiemini abuberibus consolationis vestrae. (Raduj się Jerozolimo, zbierzcie się wszyscy, którzy ją kochacie. Cieszcie się, wy, którzy byliście smutni, weselcie się i nasycajcie u źródła waszej pociechy) (por. Iz 66, 10-11).
"Raduj się, wesel się Jerozolimo". To wezwanie do radości wydaje się czymś niezwykłym, jeśli zważymy na fakt, że właśnie jesteśmy na półmetku Wielkiego Postu. A jednak – w tym czasie pokuty słyszymy nawoływanie do tego, by się radować. Kościół odpowiada na to wołanie. Dziś kapłani przyodziewają różowe szaty, porzucają wielkopostny fiolet. Dziś też można ozdabiać ołtarz kwiatami i podczas liturgii używać instrumentów muzycznych.
Tradycja niedzieli Laetare sięga do początków chrześcijaństwa. Zanim bowiem ustalono 40-dniowy post, czas pokuty rozpoczynał się od poniedziałku po IV niedzieli dzisiejszego Wielkiego Postu. Niedziela Laetare była więc ostatnim dniem radości.
Od XVI wieku tego dnia, zwanego również „Niedzielą Róż”, w Rzymie w Bazylice św. Krzyża papież święcił złotą różę i wręczał ją osobie zasłużonej dla Kościoła. Zgromadzeni w Bazylice wierni obdarowywali się kwiatami symbolizującymi piękno, ale i ból cierpienia.
Słyszymy dziś zachętę, aby odstąpić od wielkopostnej zadumy, aby cieszyć się i radość tę czerpać od Pana. Kolekta przypomina nam o tym, że już niedługo będziemy przeżywać prawdziwą wielkanocną radość, że dni wielkiego świętowania są już blisko. Słowa psalmu zachęcają:
Wysławiajcie ze mną Pana,
wspólnie wywyższajmy Jego imię(…).
Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością,
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Pan wysłuchuje naszych próśb, On nas uwalnia od złego, On jest naszą pomocą. Poznajemy dziś jeszcze inne oblicze Boga. Słuchamy Ewangelii o miłosiernym Ojcu, który nie potępia tych, którzy grzeszą, tych, którzy pogubili się na swych drogach. I równocześnie możemy tę dzisiejszą przypowieść potraktować jako opowieść o nas samych, jako zachętę do tego, byśmy nie bali się stanąć przed obliczem Ojca, który kocha nas takimi, jakimi jesteśmy naprawdę – słabych i grzesznych, wciąż upadających. Potrzeba tylko naszej prawdziwej skruchy. Potrzeba naszej szczerości, o czym mówi modlitwa po komunii: Boże, Ty oświecasz każdego człowieka na ten świat przychodzącego, oświeć nasze serca światłem swojej łaski, aby nasze myśli zawsze były godne Ciebie, a nasza miłość ku Tobie szczera.
Warto wsłuchać się w liturgię tej niedzieli, warto przyjąć tę ewangeliczną radość, płynącą ze świadomości, że czas pokuty ma nas prowadzić ku nawróceniu, ma oczyścić nasze serca, odrodzić nas, byśmy mogli stanąć przed Bogiem. Ten, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa (z II czytania) oczekuje na nasze nawrócenie i przygarnia nas w swoim miłosierdziu.