Bracia i Siostry, czyż nie wydaje się Wam, że dzisiejszy świat dotknięty jest jakimś dziwnym smutkiem, jałową codziennością? Najgorsze jednak jest to, iż ten ogólny nastrój zniechęcenia coraz bardziej udziela się także nam, ludziom wierzącym. A my przecież powinniśmy być, na wzór św. Elżbiety, źródłem radości w świecie. Ona widząc Maryję, wkraczającą dziś w progi jej skromnego domu, wręcz promieniuje szczęściem. Wydając okrzyk radości, który dociera do naszych uszu z kart dzisiejszej Ewangelii, świadczy o ogromie szczęścia które nagle, wręcz niespodziewanie pojawiło się w jej sercu. Jest ono tak wielkie, że przejmuje bez reszty całą jej osobę: Oto gdym posłyszała Twój głos poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie!
Stojąca dziś przed nami św. Elżbieta promieniuje szczęściem prawdziwym - nie udawanym; Szczęściem trwałym - nie chwilowym; Szczęściem pełnym i świeżym, które nie pozostawia już nic do życzenia, które z niewzruszoną mocą woła do nas z Ewangelii przez tyle wieków. Można powiedzieć, że św. Elżbieta staje się wzorem spełnienia najskrytszych oczekiwań każdego człowieka; Ponieważ każdy człowiek pragnie być szczęśliwym; Ponieważ każdy człowiek pragnie szczęścia trwałego, takiego które się nigdy nie wyczerpie – szczęścia św. Elżbiety.
Czy takie szczęście możemy znaleźć w naszym świecie? Gzie mamy go szukać? Jaką prawdę chce nam przekazać radosny okrzyk św. Elżbiety, który z taką mocą dociera dziś do naszych uszu? Powiedz nam błogosławiona kuzynko Bożej Matki - skąd bierze się w Tobie tyle radości?
Na te pytania istnieje tylko jedna odpowiedź – Bóg; Przyniesiony przez Maryję - Bóg - jest źródłem szczęścia posuniętej w latach Elżbiety. Ukryty pod sercem swej Matki przyszedł cicho, jakby niezauważalnie. Jednak temu przyjściu towarzyszyła jakaś przeogromna moc, która wręcz porwała serce Elżbiety. Wydawać by się mogło że wraz z Jego przyjściem nic się nie zmieniło. Jezus nie przyniósł jej przecież ani kuferka pełnego pieniędzy, ani poprawy zdrowia, ani fali sukcesów. Ofiarował jej jednak coś stokroć ważniejszego - wewnętrzny pokój serca. Taki pokój, który wśród trudnych doświadczeń życiowych pozwolił jej do końca życia zachować wewnętrzną radość. Prawdziwą radość, której nie były w stanie ugasić piętrzące się wokół niej problemy.
Wraz z przybyciem Maryi Elżbieta odkryła Boga, który jest wierny swoim obietnicom. Boga w którego troskliwych rękach znajduje się życie każdego z nas. Boga, który nie pozwoli nam zginąć, który wyciągnie nas z każdej życiowej opresji. Drodzy Bracia i Siostry tylko wówczas, kiedy odkryjemy takie oblicze Boga nasze życie rzeczywiście się zmieni - tylko wówczas zyskamy prawdziwą radość i prawdziwe szczęście.
Tak! Dziś Bóg pragnie na nowo wkroczyć w nasze życie. Przychodzi ukryty pod sercem Maryi – swojej pierwszej misjonarki. Przychodzi, abyśmy mogli na nowo doświadczyć Jego obecności. A To wkroczenie Boga w życie człowieka nazywamy MISJĄ.
Jezus przychodzi z Misją do każdego z nas. Dokonuje tego na różne sposoby: przez czytanie Słowa Bożego, modlitwę, udział we Mszy św., przez sakramenty, kapłanów i ludzi świeckich, przez różne wydarzenia naszego życia. Bóg ciągle działa misyjnie, ciągle wychodzi w naszą stronę – tylko czy my chcemy Go zauważyć? Musimy więc otworzyć nasze oczy, oczy naszych bliskich, oczy całej naszej parafii. W jaki sposób? - Przez MISJE ŚWIĘTE. Misje Święte to czas niezwykły, szczególnie uprzywilejowany. Czas w którym Bóg wzywa całą parafię do wspólnego poszukiwania i odkrywania Jego obecności. Tak jak Bóg posłużył się Maryją, aby otworzyć oczy Elżbiety, tak posługuje się Misjami Świętymi i przychodzącymi w Jego imię misjonarzami, aby pomóc nam się odnaleźć w życiu. Dlatego zapraszam was na MISJE ŚWIĘTE, które będziemy przeżywać w piątym tygodniu Wielkiego Postu od do Kwietnia.
Drogi Bracie i Siostro, po dziesięciu latach, które minęły od ostatnich Misji Świętych, zapytaj samego siebie: czy jestem szczęśliwy tak jak św. Elżbieta? Czy chcę doświadczyć takiej radości? Jeżeli tak, to trzeba Tobie dobrze przeżyć czas zbliżających się Misji Świętych. Jak to zrobić? Otóż podobnie jak w przypadku Elżbiety muszą zaistnieć trzy warunki, trzy proste środki. Pozwólcie, że pokrótce je przedstawię.
-
o pierwsze: Nie byłoby szczęścia Elżbiety, gdyby Bóg nie wysłał do niej Maryi, a więc potrzebujemy osoby misjonarza;
-
Po drugie: Nie byłoby radości św. Elżbiety gdyby Maryja wcześniej nie przeżyła faktu zwiastowania, a więc potrzeba naszego czynnego udziału w programie Misji Świętych;
- Po trzecie: Nie byłoby radości Elżbiety gdyby Bóg wcześniej nie przygotował Maryi na swoją misjonarkę, a więc już dziś trzeba nam podjąć trud przygotowania do Misji Świętych
Nie byłoby szczęścia Elżbiety, gdyby Bóg nie wysłał do niej Maryi – potrzebujemy osoby misjonarza
Jezus potrzebował, aby Maryja przyniosła Go do Elżbiety. Obiera taką drogę, ponieważ Bóg pragnie przychodzić do ludzi za pośrednictwem konkretnego człowieka.
Tak też jest w przypadku Misji Świętych - potrzebują one posługi konkretnych misjonarzy. Zwykłych ludzi, którzy na czas misji mają się stać niezwyczajni. Zupełnie tak samo jak było to w przypadku Maryi. Z pozoru zwykła osoba, dobrze znana swojej krewnej Elżbiecie, a jednak dzięki swojej misji zupełnie nowa – niezwykła. Aby dobrze przeżyć Misje Święte potrzeba nam więc wielkości św. Elżbiety, która potrafiła przyjąć Maryję w zupełnie inny sposób niż czyniła to zwykle - nie jako dobrze znaną krewną, ale jako tę, która przychodzi w imieniu Boga. Przyjmijcie więc przychodzących do Was misjonarzy jako wysłanników samego Chrystusa, którzy staną przed wami z bojaźnią i drżeniem, świadomi swoich ograniczeń i słabości. Zdobądźcie się wobec nich na wspomnianą wielkość św. Elżbiety, aby nie spostrzegać ich przez pryzmat znajomości, istniejących uprzedzeń czy też sympatii. Kim są wspomniani misjonarze?
Otóż w czasie Misji Świętych, tak naprawdę wszyscy są misjonarzami. Tak. Właśnie ta osoba, która siedzi teraz po twojej prawej i lewej stronie jest twoim misjonarzem - a ty jesteś misjonarzem dla niej. Proszę cię zacznij się za nią modlić, aby dobrze wykorzystała ten Święty czas. Niech każdy z Was wyjdzie dziś z tego kościoła ze świadomością, że osoby, które siedziały obok, dzień w dzień będą się za niego modlić, aż do czasu Misji Świętych.
Bądźcie także misjonarzami dla tych którzy nie pojawiają się w kościele. Te Misje są także dla nich. Jest jeszcze wiele czasu – przygotujcie więc swoje rodziny, mówcie o Misjach wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe. Pozbądźcie się wszelkich uprzedzeń, które żywicie do innych, pozwólcie by wasi bliźni stali się dla Was misjonarzami, dajcie się im przyprowadzić się do Jezusa. Wiem, że to nie jest łatwe – tu po prostu potrzeba wielkości, wielkości św. Elżbiety, która zupełnie na nowo potrafiła odczytać osobę Maryi.
Misjonarzami są także kapłani, którzy przybędą aby prowadzić Misje Święte. Kim oni są? Ludzie dobrze wam znani: ks. Aleksander Bandura, który podejmie to zadanie wraz ze mną. Już dziś prosimy was: przyjmijcie nas jak Elżbieta Maryję, zawieszając wszelkie możliwe niechęci, uprzedzenia czy sympatie. Módlcie się za nas prosząc o światło i moc Ducha Świętego dla naszej posługi misyjnej w Słubicach. My natomiast zapewniamy was o naszej modlitwie. Od początku Adwentu podjęliśmy dzieło modlitwy w waszej intencji. Codziennie rano słowami litanii do Matki Bożej polecamy wszystkie kobiety, szczególnie matki; w południe dziesiątkiem różańca obejmujemy wasze dzieci i młodzież; a wieczorem wraz z Józefem przyzywanym w słowach litanii ku jego czci modlimy się za wszystkich mężczyzn, a w szczególności ojców waszych rodzin. Naśladujcie nas w tej modlitwie, aby zbliżające się Misje były naszym wspólnym dziełem.
Drodzy Bracia i Siostry trzeba sobie jasno powiedzieć - nie byłoby radości św. Elżbiety gdyby Maryja nie znalazła czasu dla Boga. W zabieganym świecie Nazaretu Boża Matka pokazała nam swoją prawdziwą wielkość. Ona potrafiła przezwyciężyć to zabieganie, aby dać miejsce Bogu. Ona po prostu znalazła dla Niego czas. My także ciągle jesteśmy zanurzeni w pędzącym na oślep świecie. Ciągle nie mamy na nic czasu. Trzeba więc zdobyć się na szaleństwo Maryi – powiedzieć życiu „stop”. Dlatego proszę każdego z was: znajdźcie czas na Misje Święte. Zaplanujcie już dzisiaj swoje wyjazdy i powroty, swoje zajęcia i obowiązki, może nawet pomyślcie o wzięciu kilku dni niewykorzystanego urlopu. Wiem że to kosztuje, ale im większa ofiara tym większe będzie błogosławieństwo. Ten czas trzeba dobrze spożytkować, wykorzystać jak najowocniej. Misje Święte trwają tylko siedem dni, a następna taka okazja pojawi się dopiero za dziesięć lat. Czyż nie stać nas na to by oddać ten czas Bogu? Ileż takich misji możemy przeżyć w ciągu naszego krótkiego życia? Nie wolno nam więc zmarnować tego czasu łaski.
Misje to także czas, kiedy Bóg odpowiada na nasze pytania życiowe – tak jak odpowiedział Maryi w dzień zwiastowania, gdy nieśmiało zapytała Go: „jakże mi się to stanie skoro nie znam męża swego?”. Dlatego proszę was abyście przygotowując się do Misji naśladowali Maryję pytającą. Nie bójcie się pytać, nawet gdy te pytania są bardzo trudne. Księży zaś proszę, aby przygotowali coś w rodzaju „skrzynki pytań” i od przyszłej niedzieli umieścili ją przy wejściu do kościoła, tak aby każdy z was mógł napisać na kartce to co go nurtuje i tam to umieścić. Dzięki temu poznamy lepiej wasze zmartwienia i będziemy mogli właściwie przygotować się do konferencji Misyjnych. Oby jak najwięcej pytań się pojawiło, najlepiej do końca okresu Bożego Narodzenia, abyśmy mieli czas na ich opracowanie.
Nie byłoby radości Elżbiety gdyby Bóg nie przygotował Maryi do przyjęcia zwiastowania – już dziś trzeba nam zacząć się przygotowywać do Misji Świętych.
Po przez modlitwę, bo tylko rzeczy omodlone przynoszą zamierzone efekty. Modlitwa jest najważniejszym ze wszystkich przygotowań. Dlatego o nią proszę. Módlcie się za nas misjonarzy, ale także za was samych, a szczególnie za tych którzy są najbardziej zagubieni – oni przecież żyją pośród was, często w waszych domach. Proszę abyście pamiętali o naszych Misjach szczególnie w trakcie wspólnej modlitwy – podczas każdej Mszy św., w trakcie Nowenny, Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali. Przychodźcie na te nabożeństwa aby wypraszać owocność czasu Misji.
Proszę także o ofiarę cierpienia – zwracam się tu szczególnie do ludzi chorych. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo cenni jesteście dla Kościoła i dla jego działalności Misyjnej. Drodzy chorzy poprzez wasze cierpienia jesteście najbliżej Jezusa ukrzyżowanego. One mogą wiele wyjednać, mają ogromną wartość – proszę was, ofiarujcie je w intencji Misji Świętych. Natomiast zdrowych proszę, aby zanieśli ten list chorym, będzie go można zabrać w holu kościoła. Wiem, że wielu jest ludzi cierpiących po domach, ukrytych gdzieś ze swoim cierpieniem. Wy ich znacie. Zanieście im ten list i poproście ich w naszym wspólnym imieniu o ofiarę cierpienia.
Inną formą przygotowania, o którą pragnę was prosić jest post. Nie mam tu na myśli wyszukanych sposobów poszczenia, ale podjęcie troski, aby czas pokuty wyraźniej odznaczył się w naszych domach. Tak często zapomina się o powadze piątku, o wstrzemięźliwości od zabaw i potraw mięsnych, o osobistych umartwieniach. Odnówcie praktyki pokutne w waszych domach. Niech one w jakiś sposób „ukąszą” swoją niewygodą także waszych domowników – niech staną się okazją do stawiania pytań o Misje Święte.
Ostatnią formą przygotowania niech będzie ożywienie Waszej pobożności Maryjnej, przez gorliwszy udział w środowej Nowennie do N.M.P. Nieustającej Pomocy. Na zakończenie Misji poślemy Jej obraz do waszych domów, aby w czasie całorocznej peregrynacji każdy z was mógł przyjąć Ją, na wzór św. Elżbiety, pod swój dach. Chcemy, aby jej obraz wędrował od drzwi do drzwi naszej parafii skłaniając pokłócone ręce sąsiadów do uścisku zgody i pojednania.
Bracia i Siostry, wraz z ks. Aleksandrem Bandurą obejmujemy was swoim sercem i modlitwą. Pozdrawiam was serdecznie z Jerozolimy – miasta śmierci i zmartwychwstania naszego Pana, gdzie podjąłem kolejny etap moich studiów. Pamiętam o was na każdym miejscu tej świętej ziemi. Modlę się za was na Golgocie u stóp krzyża i w wieczerniku. W waszej intencji i z myślą o zbliżających się Misjach pielgrzymowałem ostatnio do Nazaretu. Tam zresztą powstał ten list. Można powiedzieć, że jest on napisany przy małym kamiennym domku Bożej Matki – pierwszej misjonarki. Tej, która znalazła czas dla Boga. Ja też zachęcam was do tego gorąco – znajdźcie czas dla Boga, który ze swoją misją pragnie wkroczyć w wasze życie.
ks. Bartosz Pikul