List Misjonarzy na czas przygotowań do renowacji Misji Świętych

„Subito sancto” –  czyli „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”

Pewnego razu, ktoś z bliskiego otoczenia Jana Pawła II widział, jak papież po dniu ciężkiej pracy długo modlił się w kaplicy. W trosce o jego zdrowie podszedł do niego i chcąc zachęcić go do odpoczynku powiedział: Martwię się o waszą świątobliwość… Nie zdążył jednak dokończyć zdania kiedy w odpowiedzi od uśmiechniętego papieża usłyszał: ja też się o nią martwię.

 

Można powiedzieć, że tymi prostymi słowami papież wyraził to, co było najważniejsze w jego życiu – pragnienie własnego uświęcenia. „Martwienie się o swoją świątobliwość” nie jest jednak zarezerwowane tylko dla papieża. Troska o bycie świętym powinna zajmować pierwsze miejsce w życiu każdego człowieka, ponieważ jest to jedyny sposób zmiany tego świata na lepsze. Doskonale wiedział o tym Jan Paweł II i właśnie dlatego ludzie nazwali go  „Wielkim”.

Tak, to prawda, człowiek święty jest dziś w cenie. Bo któż z nas nie chciałby być otoczonym przez dobrych sąsiadów, kochających przyjaciół, troskliwych rodziców, czy też wyrozumiałych przełożonych? Czyż wyrazem tej współczesnej tęsknoty świata za ludźmi świętymi nie był dzień śmierci papieża, kiedy ludzkość czując „utratę” dobrego człowieka wołała głośno: subito sancto – natychmiast święty. Trzeba nam więc, szczególnie na początku Wielkiego Postu, zadać sobie pytanie: Kim jest człowiek święty, którego świat tak bardzo potrzebuje?

Święty to nie, wykrzywione malowidło ze ściany kościoła, czy też chodzący ideał człowieka, który nie musi się zmagać z pokusą – takich ludzi po prostu nie ma. Święty to nie jakiś ponurak, który choć odmawia różaniec, to jednak straszy swoim wzrokiem sycząc na innych pod nosem, bo sam przepełniony jest goryczą. Kim jest więc święty? Święty, to ten, któremu nie obce są słowa z papieskiego herbu: Totus Tuus – Cały jestem Twój Boże przez Maryję. Człowiek święty to ten, który pragnie całym sercem należeć do Boga; to ten, który stara się w swoim życiu pełnić Jego wolę. Na tym świecie nie ma człowieka niepotrzebnego, który byłby powołany do istnienia bez celu. Bóg każdego z nas stworzył w określonym zamiarze, a tajemnica świętości polega na tym, aby ten zamiar odczytać i na miarę swoich możliwości wypełnić. Jak to zrobić? Z pomocą przychodzi nam czytana dziś ewangelia, która zachęca nas abyśmy szukali odpowiedzi wraz Jezusem na pustyni.

Pustynia mocno wpisuje się w krajobraz Ziemi Świętej, a tamtejsi ludzie od wieków żyjąc na jej pograniczu doświadczają jej bezwzględności. Muszą oni ciągle prowadzić walkę z tym żywiołem, który nieustannie wdzierając się w ich świat usiłuje odbierać im tak bardzo potrzebną do życia wodę. Tak więc w mentalności ludzi wschodu pustynia była zawsze utożsamiana ze śmiercią, z tym co wystawia człowieka na próbę, a także z miejscem przebywania demonów, które za wszelką cenę starają się oderwać nas od źródła wody życia - od Boga. Człowiek dążący do świętości jest ciągle narażony na działanie pustyni, czyli pokusy życia bez Boga. Ona, jak wąż z dzisiejszego pierwszego czytania nieustannie usiłuje wślizgnąć się w nasze życie. Od tego spotkania z pustynią nie da się jednak uciec. Z pustynią trzeba się zmierzyć. Może wydawać się to dziwne, ale dobre przeżycie doświadczenia pustyni tak naprawdę zbliża nas do Boga i pozwala lepiej poznać moc Jego miłości i przebaczenia. Czyż nie tak było w przypadku Adama i Ewy? Czyż ich grzech, o którym czytaliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, nie był tylko pozornym zwycięstwem pustyni? Czyż Bóg nie potrafił przemienić go w dobro? To właśnie dzięki tej błogosławionej winie pierwszych rodziców ludzkość mogła poznać Boga, który przyszedł do niej w ludzkim ciele, a to co na początku wydawało się być zwycięstwem szatana, tak naprawdę przyniosło mu zgubę.

Tak więc, prowadzeni Duchem Świętym, za przykładem Jezusa musimy stawiać czoła pustyni. Musimy stawić czoła temu, co chce nas obedrzeć ze świętości, czyli zmusić do wycofania się z drogi Bożej. W tym celu Kościół zaprasza nas co roku do wyjścia z Jezusem na pustynię swoich słabości poprzez podjęcie praktyki rekolekcji wielkopostnych, a także przez udział w Misjach Świętych, które przeżywaliśmy dokładnie rok temu. Ileż się wówczas rzeczy dokonało w nas i w naszych rodzinach! Ileż dobrych dzieł i inicjatyw powstało w naszej parafii! Wystarczy wspomnieć choćby peregrynację obrazu św. Rodziny, powstanie domowego hospicjum czy też ożywienie życia religijnego. Niestety, także wiele dobrych natchnień mogło zostać zaprzepaszczonych, przykrytych pustynnym piaskiem zaniedbania, zniechęcenia czy też rezygnacji. Dlatego już dzisiaj pragnę zaprosić każdego z Was do wzięcia udziału w dziele renowacji Misji Świętych, które będzie miało miejsce w piątym tygodniu Wielkiego Postu od 10 do 15 kwietnia, czyli od niedzieli do piątku. W tym roku tematem naszych spotkań będą słowa Jezusa, które wypowiedział w swoim pierwszym publicznym wystąpieniu rozpoczynającym całość Jego nauczania: "Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.". Słowa te zabiorą nas w zachwycającą podróż drogą ośmiu Bożych błogosławieństw, której celem jest szukanie odpowiedzi na pytanie: co zrobić aby zostać świętym?

Mam nadzieję, że tegoroczne spotkanie podczas renowacji pomorze nam uzupełnić to, na co nie wystarczyło czasu w zeszłym roku. Tak więc będzie ono swoistego rodzaju dopełnieniem poruszanych wówczas problemów. Rodzinny charakter naszego spotkania będzie podkreślony także przez to, że do przeprowadzenia tej renowacji Misji Świętych zaprosiłem mojego własnego wujka o. Andrzeja Kamińskiego OP. Oby nam się udało wspólnie z wami stworzyć wspaniałą domową atmosferę, tak jak to miało zresztą miejsce ostatnim razem.

Już teraz ciesąc się na myśl o wspólnym spotkaniu, pragnę Was przede wszystkim prosić o modlitwę w sprawie renowacji Misji Świętych oraz o to, abyście już dziś tak zaplanowali swój czas, aby nikogo z Was nie zabrakło. Mówcie także o renowacji Misji Świętych gdziekolwiek to tylko jest możliwe: w domu, w pracy, w sklepie, a nawet na stacji benzynowej – niech to będzie nasza wspólna rodzinna sprawa. Nie zmarnujmy tego czasu! Trzeba nam przecież naśladować Jana Pawła II i za jego przykładem zacząć się w końcu „martwić o swoją świątobliwość”.